Marco Beltrami, Carrie. Kill'em All.
Mgliste, blade światło pochodni ledwie rozjaśniało kamienną ścianę ciasnego korytarza. Z sufitu spadały ogromne krople wody. Pędem zza zakrętu wypadła kobieca postać, która co sił w nogach biegła w dół schodów. Jej delikatne maleńkie stopy potykały się o wystające zimne kamienie. Rękami odpychała się od nierównych, chropowatych ścian, tak jakby chciała wznieść się do lotu i nabrać rozpędu, wyrwać się z tej kamiennej klatki. Gotycka wieża zdawała się pułapką bez wyjścia, a schodów wciąż nie było widać końca. Z każdym krokiem długi labirynt ujawniał jeszcze więcej zakamarków.
Niewyraźny czarno-biały obraz co chwilę podskakiwał, przerywał, zupełnie rozmazując zarysy postaci.
Mglista łuna pochodni, jedyne źródło światła coraz szybciej zbliżało się do przerażonej dziewczyny, a trzymający je w ręku postawny mężczyzna w czarnym płaszczu niczym wygłodniały wilk podążał w dół za swoją ofiarą. Jak kot i mysz.
Biała postać długowłosej młodej dziewczyny dopadła do ciemnych drzwi. Nerwowo szarpiąc za klamkę odwróciła się z impetem, jej oczy zalały się łzami, a twarz wykrzywiła w niemym wrzasku.
Obraz podskoczył. Biały napis.
Barczysty mężczyzna, poruszając ustami, jakby wypowiadał długi monolog powoli schodził teraz z kamiennych stopni, niczym pan i władca na swoim terytorium. Wciąż niemo przemawiając umieścił pochodnię na ścianie.
Przerwa. Biały napis. Obraz podskoczył.
Dziewczyna skuliła się, zasłaniając rękami i drżąc ze strachu, niemo błagała o litość. Napastnik, obnażając w złowieszczym uśmiechu garnitur ostrych jak szpilki zębów, wyciągnął szpony przed siebie i jednym susem skoczył w jej kierunku.
Chłopak, siedzący w pierwszym rzędzie podskoczył, rozsypując dookoła resztki popcornu. Kobieta na krześle obok zasłoniła twarz rękami i wtuliła się w jego ramiona. Chciał ją uspokoić, rozejrzał się po sali, wszyscy widzowie zdawali się coraz bledsi, a film z każdą chwilą nabierał ostrych kolorów, jakby wysączył je z barwnego źródła. Mężczyzna popatrzył na siebie, stawał się coraz bielszy, słabszy. Otwierając usta chciał krzyknąć, ale świat dookoła z każdą sekunda cichł, ustępując miejsca dźwiękom wydobywającym się teraz z ekranu… Złowieszczy śmiech nasyconego potwora rozbrzmiewał po cichej sali kinowej…
Dodaj komentarz
Want to join the discussion?Feel free to contribute!