POD LUPĄ BABCI MERRY, CZYLI BRINDLEWOOD BAY W PRAKTYCE

Nie lubię pisać recenzji w oparciu o samą teorię. Przeczytanie podręcznika to jednak nie jest to samo, co zagranie sesji i sprawdzenie zasad świata oraz mechaniki na własnej skórze. Na szczęście, w przypadku ostatniego, dość głośnego tytułu wydanego przez Black Monk Games było tak, jak lubię. Brindlewood Bay, czyli blackmonkową świeżynkę na rynku, przetestowałam przy stole z prawdziwymi ludźmi. W skrócie – graliśmy na żywo w studiu To Ja Go Tnę. I chociaż w jednostrzałowej przygodzie nie cięliśmy nic ani nikogo (może trochę ciasteczek na kawałki – przyp. Dziczki), to bawiliśmy się wybornie, rozwiązując mroczną zagadkę olsztyńskich ogródków działkowych…

Tak jest, polscy erpegowcy nie gęsi, iż swój setting mają, więc Banaś, zamiast do tytułowego Brindlewood Bay, zabrał nas w okolice warmińsko-mazurskie i kazał wyobrazić sobie świat w pierwszej połowie lat 90. Rząd Hanny Suchockiej upada, jeździmy starą syrenką, wszyscy NPCe piją wódkę z czerwoną kartką albo mają romans, albo jedno i drugie, a za siatką ogródków działkowych czają się szataniści, którzy GRAJĄ W LARPA. Nie jest łatwo, wierzcie mi.

Słowacki wielkim poetą był, a Banaś solidnym MG wciąż jest, więc na temat walorów prowadzenia sesji rozpływać się nie będę – najważniejszy wniosek jest jeden – Bart będzie w przyszłości świetną, choć surową babcią, Bob pozostanie młody ciałem i trochę duchem, a Dziczka i ja prawdopodobnie kiedyś rozpieścimy nasze wnuki (bynajmniej nie te wspólne) kulinarnie.

Jak oceniam olsztyńskie Brindelłood Bej pod kątem działania systemu i czy mi się on podoba?

System zakładania korony i zrezygnowania z konsekwencji, tak jak w teorii nie podobał mi się, tak wciąż nie jestem fanką w praktyce. I choć rozumiem tę zasadę, wiem po co jest i znam stawkę wydarzenia od początku, tak psuje mi ona element mierzenia się z konsekwencjami i pewnego rodzaju przypadkowość, która może wykoleić przygodę lub po prostu ostro zmienić jej tory (albo ktoś tu marudzi, że jej sprawczość jako MG odbierają – przyp. Dziczki).

Wielu graczy chwali ten system także za to, że rzeczywiście rozwiązanie Tajemnicy do końca pozostaje zagadką, także dla samego MG. Ten zabieg kojarzy mi się z grami planszowymi i tam, według mnie, sprawdza się bardzo dobrze. W grze RPG natomiast pozbawia mnie odkrywania/stworzenia spójnej, przemyślanej historii. Nie mówię, że to źle, czy że należy taką mechanikę wyrzucić do kosza, moja opinia to poprostu MOJA opinia, ale zakładam (trochę) śmiało, że nie wszystkim graczom może przypaść do gustu. Osobiście wolę przygody, które nie są zlepkiem lekko powiązanych wskazówek (trzymają się tematu, ale mogą skrajnie się od siebie różnić, czyniąc rozwiązanie nie do końca wiarygodnym), tylko przemyślanym procesem przyczynowo-skutkowym.

Niewątpliwie pozytywnym aspektem powyższych założeń BB jest super krótki czas przygotowania sesji przez MG. Wystarczy temat, kilkanaście wskazówek (im bardziej kontrastujące, tym lepiej) i lista podejrzanych NPCów. Jako jednostrzał i sesja na zasadzie “hej mam 2h wolne, zagrajmy w coś” to świetny system, a możliwość wcielenia się w Babcie-Detektywki to absolutna frajda! Znawczynie Zbrodni, bo tak się nazywa bohaterki w tym systemie, mają niesłychaną moc sprawczą w analizowanie morderstw i kryminalnych spraw, które dzieją się w okolicy. Oczywiście, nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością, ale z drugiej strony, która gra ma. Fantazja tego settingu jest cudowna, mroczno-pluszowa i zapewnia rozrywkę przez duże R!

Gracze mogą wyżyć się zarówno aktorsko, jak i po prostu dedukcyjnie, a mechanika wspierająca prowadzenie śledztwa uprzyjemnia czas spędzony przy (e)stole. Faza wysnuwania wniosków pozwala na snucie teorii w najróżniejszy sposób i każdy może okazać się właściwy, nawet ten najdziwniejszy. Super? Jeśli macie ochotę na taką ‘umowność', a co bardziej wątpliwe szczegóły po prostu zaakceptujecie, to zdecydowanie ekstra! Jeśli jednak jesteście fanami odkrywania spójnej historii i ciężko zaspokoić Waszą skłonność do analizy przyczynowo-skutkowej, to całkiem możliwe, że będziecie mieć podobny problem do mojego. I nie, nie chodzi o brak motywacji NPCów, bo ta zawsze jest i łatwo można powiązać ją z otrzymywanymi wskazówkami. Problemem może być wiarygodne połączenie tzw. kropek. (Wcale nie trzeba łączyć wszystkich, my po prostu jesteśmy manczami i chcieliśmy jak największy bonus do rzutu… – przyp. Dziczki)

Niemniej, Brindlewood Bay polecam z całego serca! Wyzwólcie swoje wewnętrzne Babcie!