Cześć! Jestem Maciej “Aureus” Gajzlerowicz i po latach wracam do okazjonalnego publikowania tekstów w ramach Graj Muzyką, bloga, którego jestem współzałożycielem, a po dziesiątkach publikacji porzuciłem na rzecz innych projektów. Nie obiecuję regularnych notek, jednak gdy tylko natchnienie mnie podkusi, będę dzielił się materiałami muzyczno-RPG-owymi.
Zacznę od materiału niebagatelnego, bowiem od wywiadu, którego udzieliła dla naszego bloga
Liz Katrin. Artystka i fanka fantastyki, aktywna graczka (i Mistrzyni Gry) oraz, przede wszystkim, twórczyni zdumiewającej muzyki inspirowanej fantastyką (i nie tylko). Jeżeli jeszcze jej nie znacie, koniecznie zapoznajcie się z jej twórczością na stronach
Soundcloud czy
Youtube i śledźcie jej aktywność na
Facebooku.
MG: Dziękuję, Liz, że
zgodziłaś się na udzielenie wywiadu. W ciągu ostatnich miesięcy do Twojej
twórczości dotarło wielu fantastów, których uraczyłaś, między innymi, swoją
muzyką inspirowaną Thorgalem, Skyrimem czy Władcą Pierścieni. Jednak przeglądając Twoją twórczość i nieliczne
wiadomości, których udzieliłaś na swój temat, widać, że od lat zajmujesz się
muzyką. Występowałaś przy zespołach takich jak Beltain, udzieliłaś (po galicyjsku) wywiadu dla hiszpańskiego radia
Onda Cero na temat dziewiętnastowiecznej poezji hiszpańskiej, skomponowałaś
kilka ścieżek dźwiękowych dla gier, które raz brzmią groźnie i posępnie, a raz
podchodzą pod nowoczesny, eksperymentalny jazz… Czy umiesz określić, czym,
jako artystka, się obecnie zajmujesz? A także: skąd tak wszechstronny talent
pojawił się w fandomie?
LK:
Dziękuję za zaproszenie do rozmowy na Waszym blogu. Obecnie tworzę
soundtrack do gry
Aliens, Trolls & Dragons niezależnego studia Kubold. Współpraca
z twórcą studia, Kubą Kisielem (animatorem
Wiedźmina
3) to dla mnie wspaniałe doświadczenie. Przygotowuję także
soundtrack do
Skywind (
Morrowinda na
silniku
Skyrim), największego chyba
moda w historii
The Elder Scrolls.
Pracuję też nad innymi projektami, których jednak nie wymienię, żeby nie
zapeszać…
Od
lat jestem częścią fandomu. Obserwuję go i staram się czynnie uczestniczyć we
wszelkich jego przejawach, grać w RPG (ostatnio brałam udział w larpie na
podstawie Wiedźmina), w planszówki,
czytać, oglądać, słuchać i tworzyć… Jest to tematyka, która mnie nieustająco
fascynuje i pozwala oderwać się od rzeczywistości… Tak, jak moja muzyka…
Od
dzieciństwa pasjonowała mnie seria komiksów Thorgal.
Dzięki rysunkom Grzegorza Rosińskiego poznałam fascynujący świat, który stanowi
dla mnie nieustającą inspirację. Obecnie przygotowuję album ilustrujący
muzycznie Thorgala.
Moje
różnorodne fascynacje światami fantasy
owocują również tworzeniem soundtracków
do gier komputerowych. To wspaniałe uczucie, kiedy za pośrednictwem muzyki mogę
przekazać to, co czuję, zanurzając się w klimat danej gry…
MG: Widzę, że dużo
uwagi poświęcasz klimatowi, nastrojowi, oderwaniu od naszego świata na rzecz
drugiego. Czy jest jakiś świat fantastyczny, który byś uznała za swój ulubiony?
Może taki, do którego chciałabyś kiedyś zawitać?
LK:
Oczywiście, że tak, i to nie jeden… Zwłaszcza świat Thorgala (wikingów, bogów i magii), który uwielbiam od zawsze,
szeroko pojęty świat The Elder Scrolls
(zwłaszcza krainy Morrowind i Skyrim) oraz światy Gwiezdnych Wojen czy Star
Treka. Dlatego tak chętnie podjęłam współpracę przy Aliens, Trolls & Dragons. Ta gra łączy fantasy z science–fiction,
a to są “moje klimaty”.
MG: Twoje utwory do AT&D faktycznie cechują się kolażem sampli futurystycznych i tych bardziej
kojarzących się z fantasy. Jak
wygląda Twój proces twórczy? Udaje Ci się zachować dużą swobodę przy tworzeniu
kawałków, czy jednak przechodzą one przez krytykę, modyfikacje i mają pasować
bardziej do wizji twórcy gry, niż Twojej?
LK:
Zazwyczaj dostaję fragment gameplaya
lub screeny z gry, oglądam je i
staram się jak najlepiej wczuć w klimat, biorąc pod uwagę wiele szczegółów, jak
choćby tempo kroków czy rytm oddechu postaci, plan, oświetlenie, a nawet
kolorystykę danej lokacji… Wcielam się na chwilę w bohatera gry, żeby poczuć
świat jego zmysłami, spojrzeć jego oczami. Następnie staram się dobrać
odpowiednią dynamikę, instrumenty i linię wokalną (zaśpiewać bardzo nisko lub
wysoko, “szamańsko” lub klasycznie), żeby stworzyć muzykę, która, moim zdaniem,
najtrafniej tę sytuację zilustruje. W przypadku AT&D, Skywind oraz
innych projektów mam właściwie całkowitą swobodę w tworzeniu soundtracku. To wspaniałe, bo nie muszę
się w żaden sposób ograniczać. Wiadomo jednak, że ostatnie słowo zawsze należy
do twórcy gry.
MG: AT&D to projekt komercyjny, Skywind – non profit, ale jednocześnie o
gigantycznej skali. Zdarzyło Ci się też wesprzeć mały projekt RPG–owy Siedzicie w karczmie i udostępniłaś do
darmowego użytku utwory inspirowane Thorgalem
i Władcą Pierścieni robione jedynie z
pasji. W jaki sposób dobierasz (lub inicjujesz) projekty, którymi się
zajmujesz?
LK:
Tworzenie muzyki to dla mnie przyjemność, dlatego podchodzę do tematu z
zaangażowaniem i staram się wybierać projekty, które rzeczywiście mnie
inspirują. Takie ciekawe projekty często wynajduję przeglądając portale i blogi
dotyczące gier. Najbardziej lubię tematy związane ze średniowieczem, wikingami
i fantasy. Wynika to być może z
fascynacji kulturami dawnymi: prasłowiańską, wikingów, celtycką, japońską…
Pytasz
o Skywind… Poza tym, że uwielbiam
świat Morrowind, projekt ten daje mi
możliwość zaprezentowania różnych barw głosu – od wysokich, delikatnych tonów,
po niski, szamański alt. Bardzo dobrze czuję się w takich klimatach szamańsko–wiedźmińskich…
Jak wspomniałeś, jest to projekt niekomercyjny, a mnie zależy na tym, aby
dotrzeć do jak największej liczby fanów, by także mogli cieszyć się moją
muzyką.
Muzykę
do tekstów Tolkiena stworzyłam jeszcze w czasach studenckich, kiedy
zafascynował mnie język starohiszpański, galisyjski,
náhuatl (aztecki), staroangielski oraz
futhark – alfabet runiczny (w którym robiłam notatki na zajęciach) i,
oczywiście, tolkienowski
tengwar
(język Elfów). W owym czasie występowałam na uniwerku z repertuarem balladowym,
m.in. moimi piosenkami do tekstów Tolkiena (
Elbereth
i inne).
O
stworzeniu całego albumu z ilustracją muzyczną do
Thorgala myślałam od dawna, a teraz nadszedł właściwy moment na
realizację tego zamysłu. Mój pierwszy utwór –
Aaricia – był oceniany przez samego Grzegorza Rosińskiego. To
dodało mi skrzydeł i tak powstał następny –
Krissde Valnor, obecnie zaś pracuję nad kolejnymi…
Fascynuje
mnie także fantastyka naukowa, eksploracja kosmosu i tę tematykę odnalazłam z
kolei w projektach:
AT&D,
Star Wars Rebellion,
C0DA czy
Repopulation…
MG: Ostatnie pół roku
przyniosło Ci sporą popularność. Ale przeglądając sieć (w tym Twój profil na YouTube) można znaleźć informacje o tym,
że już sześć lat temu występowałaś na różnych scenach w towarzystwie
profesjonalnych muzyków. Po czym na długi czas zniknęłaś z Sieci i, jak
rozumiem, aktywności artystycznej. Czy przechodząc z koncertów na soundtracki do gier i muzykę fanowską
zrobiłaś krok wstecz, czy może przeciwnie – jest to aktywność, w której
odnajdujesz się tym lepiej?
LK:
To, że przez jakiś czas nie było mnie w Sieci, nie oznacza, że przestałam
tworzyć. Przeciwnie, pochłaniała mnie wtedy bez reszty praca twórcza nad
przygotowaniem zupełnie nowego materiału, który stopniowo prezentuję moim
fanom.
A
koncerty? Od lat 90. koncertowałam dość intensywnie w kraju i za granicą,
samodzielnie i we współpracy z różnymi muzykami. Koncerty te pochłaniały jednak
zbyt dużo mojej energii, zwłaszcza, że zajmowałam się także menedżerką. Doszło
do tego, że obowiązki organizacyjne całkowicie zabierały mój czas wolny. Z tego
względu nie miałam warunków do tworzenia nowej muzyki, o zupełnie odmiennej
stylistyce… Dlatego postanowiłam zawiesić występy sceniczne, chociaż
uwielbiam kontakt z publicznością. Była to dla mnie trudna decyzja, ale dzięki
temu mogłam skupić się na tworzeniu muzyki, a także doskonaleniu ekspresji
wokalnej. Rozwój wokalny zawdzięczam mojej cudownej profesor od śpiewu, pani
Wandzie Bargiełowskiej-Bargeyłło, solistce Warszawskiej Opery Narodowej (jednej
z najwybitniejszych mezzosopranistek europejskiej sceny operowej).
Największą
radość sprawia mi tworzenie muzyki ilustracyjnej, zwłaszcza do gier
komputerowych, dlatego idę tą drogą. Najważniejszy jest dla mnie kontakt z
fanami i przekazywanie im moich emocji poprzez muzykę.
MG: A jakie masz dalsze
plany? Chciałabyś utrzymywać się z projektów artystycznych? Czy może
potrzebujesz jednego zawodu “dla pieniędzy”, a muzykę ograniczysz do
roli hobby, jedynie przy okazji czerpiąc z niej korzyści materialne?
LK:
Na pewno chcę nadal tworzyć muzykę ilustracyjną, zwłaszcza do gier, bo to moja
pasja. Oczywiście, jeśli tylko jakiś temat mnie zainteresuje, będę brać udział
w projektach niekomercyjnych, jak Skywind,
jednak projekty komercyjne wymagają wynagrodzenia i oczywiście chciałabym, żeby
działalność artystyczna stała się moim głównym źródłem utrzymania.
MG: Zaczęłaś od muzyki
inspirowanej historią, a przy wielu okazjach zdobyłaś ogrom kompetencji
filologicznych i etnologicznych. Czy planujesz wrócić do muzyki historycznej,
czy może wolisz pozostać przy fantastyce?
LK:
Przede wszystkim chcę podkreślić, że zawsze tworzyłam własną muzykę, nigdy nie
zajmowałam się rekonstrukcją utworów historycznych. W moich utworach staram się
przekazać magiczny klimat światów fantasy,
średniowiecznych i orientalnych.
Przy
okazji stypendiów kilkukrotnie miałam okazję przebywać dłużej w Santiago de
Compostela i właśnie tam narodziła się moja fascynacja kulturą, językiem i
muzyką hiszpańskiej Galicji, co zaowocowało magisterką z literatury
hiszpańskiej. Dzięki tej fascynacji powstało wiele moich utworów, m.in.
Adiós ríos (w języku galisyjskim) oraz
własna interpretacja
a cappella
utworu
Negra sombra, a także tekst
De amor wraz z aranżacją tradycyjnej
melodii średniowiecznej. Galicja to kraina niezwykła, w której przenikają się
kultury: celtycka, rzymska i arabska, dodatkowo silnie przyprawione magią… Poza
tym, właśnie tam można zobaczyć plenery rodem z Shire… To naprawdę nakręca
wyobraźnię.
MG: Zbliżając się do
końca: czy masz jakieś ulubione RPG–i? I co sądzisz o wzbogacaniu sesji o
muzykę?
LK:
Z wielkim sentymentem podchodzę do AD&D
(zwłaszcza Dragonlance i Ravenloft), Wampira i Cyberpunka, a
od kilku lat grywam głównie w autorskie systemy w klimatach japońskich,
magicznego steampunka i Gwiezdnych Wojen.
Zdarza mi się również prowadzić przygody według własnych pomysłów. Moim zdaniem
dobór odpowiedniego tła muzycznego do sesji jest równie ważny, jak wymyślenie
wciągającej przygody. Dobrze dobrana muzyka niesamowicie wzbogaca sesje i
modeluje nastrój.
MG: A jakiej muzyki
słuchasz dla własnej przyjemności, w wolnych chwilach?
LK:
Najwięcej słucham muzyki z gier, a poza tym etnicznej, folkowej, progresywnego
rocka, metalu (zwłaszcza z żeńskimi wokalami), jazzu, aż po muzykę klasyczną,
operową…
MG: Liz, bardzo miło mi
było z Tobą porozmawiać. Dziękuję za Twój czas i uwagę. Życzę powodzenia w
dokańczaniu obecnych projektów, jak i w poszukiwaniu następnych. Jakieś
ostatnie słowo do fanów i czytelników?
Jeśli
zapragniecie oderwać się od codzienności i znaleźć po drugiej stronie lustra,
zachęcam do posłuchania mojej muzyki…
Dziękuję,
Aureusie, za przemiły wywiad.